Negocjacje to proces, który ma nam przynieść zysk, a nie satysfakcję. Dobrze jest, jeśli wychodzimy z negocjacji z zyskiem, a partner z satysfakcją.
Mija 15 lat od moich pierwszych negocjacji z siecią handlową. Byliśmy wówczas niedużą firmą szkoleniową, mającą rozpocząć realizację dużego projektu szkoleniowego, obejmującego szkolenia z negocjacji i doradztwo w tym obszarze dla 20 grup szkoleniowych. Dla nas był to wówczas bardzo duży projekt, ale najważniejsze wydawało nam się pozyskanie dość unikatowego jak na tamte czasy doświadczenia i – miałam nadzieję – partnera na lata. Wówczas była to najpotężniejsza i najstarsza brytyjska sieć hipermarketów i supermarketów. Na polskim rynku miała ponad 400 super- i hipermarketów, zatrudniała blisko 30 000 osób i oferowała produkty 1500 polskich dostawców. Pamiętam, że trzy dni przed spotkaniem z dyrektorem HR i z osobą odpowiedzialną za negocjowanie projektu straciłam głos. Nie miałam żadnych objawów choroby, po prostu zaniemówiłam. Potraktowałam ten symptom bardzo dosłownie, jako oznakę niepokoju, poczucia słabości i bezsilności w obliczu giganta – „oni są dużo potężniejsi”. Sama sobie odebrałam głos. Niezwłocznie przystąpiłam więc do pracy nad odwróceniem tego procesu.
Pozostałe 88% artykułu dostępne jest dla zalogowanych użytkowników serwisu.
Jeśli posiadasz aktywną prenumeratę przejdź do LOGOWANIA. Jeśli nie jesteś jeszcze naszym Czytelnikiem wybierz najkorzystniejszy WARIANT PRENUMERATY.
Zaloguj Zamów prenumeratę Kup dostęp do artykułuMożesz też zobaczyć ten artykuł i wiele innych w naszym portalu Sprzedaz 24. Wystarczy, że klikniesz tutaj.